„Carpe diem” – to stare łacińskie powiedzenie. W dosłownym tłumaczeniu oznacza „chwytaj dzień”. Można je rozumieć na dwa sposoby. Jeden z nich to: „korzystaj z życia, baw się, ciesz się chwilą”. I takie było moje motto życiowe przez wiele lat...

Lubiłem zabawę i starałem się poświęcać na nią jak najwięcej czasu. Moimi ulubionymi zajęciami były: gra w piłkę i górskie wycieczki. W szkole średniej te przyjemności przestały mnie zadowalać. Podniosłem zabawową poprzeczkę. Zacząłem pić, palić, brać narkotyki, kraść. Jednak dosyć szybko się tym rozczarowałem. Alkohol, papierosy i narkotyki nie dawały mi takiej satysfakcji, jakiej oczekiwałem. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że w życiu może chodzić o coś więcej. Miałem poczucie, że czegoś mi brakuje.

Właśnie wtedy kolega zaproponował mi lekturę Pisma Świętego. Chętnie się zgodziłem. I tak odkryłem Jezusa Chrystusa. Oczywiście wcześniej słyszałem o Nim, ale nigdy nie traktowałem Go poważnie i tak naprawdę nie znałem dobrze ani Jego, ani Jego nauczania. Teraz, gdy czytałem Ewangelie, byłem pod ogromnym wrażeniem cudów, życia i nauki Pana Jezusa. Ta lektura tak na mnie wpłynęła, że postanowiłem się zmienić. Z chuligana przekształciłem się w człowieka religijnego. Zmieniłem styl życia. Zacząłem chodzić codziennie do kościoła, brałem udział w różnych nabożeństwach, dużo się modliłem, poszedłem na pielgrzymkę. Jednak mimo takiego zaangażowania w życie religijne w swoim sercu wciąż nie do końca ufałem Bogu. Rozumiałem, że Pan Jezus oczekuje, abym pozwolił Jemu kierować moim życiem, ale bałem się, że wtedy stanie się ono smutne i nudne.

W takim rozdwojeniu przeżyłem jakieś cztery lata. Gdy zacząłem studiować, wolność życia studenckiego tak mocno na mnie podziałała, że niemal zupełnie odrzuciłem Boga. Niestety, ponownie zacząłem dużo pić. Jednak zdawałem sobie sprawę, że mój styl życia nie podoba się Bogu. Wtedy przypadkowo spotkałem kolegę, który zachęcił mnie, bym jeszcze raz zastanowił się nad moim stosunkiem do Boga. Po przemyśleniach postanowiłem spróbować życia z Bogiem. W prostych słowach powiedziałem o tym Panu Jezusowi. Przeprosiłem za moje grzechy i poprosiłem, aby On kierował mną już zawsze. I ogromny ciężar spadł mi z serca. Poczułem się wolny i... szczęśliwy. Mimo że odrzuciłem to, co tak bardzo mnie pociągało, było mi dobrze, czułem się zaspokojony. Zrozumiałem też, że właściwa zabawa nie jest czymś złym, że w stosownych proporcjach jest potrzebna każdemu człowiekowi, a nawet, że Bóg chce, abyśmy poświęcali czas na relaks. Odkryłem drugie znaczenie powiedzenia „carpe diem” – „wykorzystaj dzień, wykorzystaj swoje życie dobrze”. Teraz staram się tak żyć i daje mi to satysfakcję i radość. Pomaga mi w tym Pismo Święte, które czytam regularnie.

Od tamtej decyzji minęło już ponad dwadzieścia lat. Jestem żonaty i mam trójkę dzieci. Nie jestem ideałem, ale nie zamieniłbym ani chwili mego życia z Bogiem, na życie bez Boga. On nadaje sens mojemu istnieniu, czyni mnie szczęśliwym, radosnym i wartościowym. Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że chcę moim odkryciem podzielić się z innymi, zachęcić innych do „wypróbowania” Pana Jezusa, podjęcia decyzji, by oddać Mu swoje życie i wykorzystywać każdy dzień zgodnie z Jego słowami.