Autor: Janusz Chłopicki

Bóg uwolnił mnie od grzechu homoseksualizmu, całkowicie uwolnił. Wiem, że jestem hetero i nie wątpię w to. Bóg pokazał mi, jak właściwie patrzeć na kobiety, jak mieć z nimi relacje, jak być czystym w Jego oczach

Przez ponad 10 lat zmagałem się z tą orientacją seksualną. Teraz jestem uzdrowiony, jestem HETERO. 

Wszystko zaczęło się od głupich żartów z rówieśnikiem i jednej (!) wspólnej nocy spędzonej w łóżku, gdy jeden udawał kobietę, a drugi mężczyznę. Byliśmy nastolatkami. Nie było stosunku płciowego, ale „obiecaliśmy sobie, że będziemy gejami”. Od tamtego czasu widzieliśmy się z dwa, trzy razy. Nie poruszaliśmy tego tematu. On miał dziewczynę, ja nie. Myślałem, że zapomniał i że to były dla niego żarty. Ja nie zapomniałem i dla mnie nie były to żarty.

Od tamtej nocy szatan rozpoczął walkę o moją duszę i ciało, bo duch już należał do Boga.
Moim nałogiem stał się onanizm. Nałogiem takim jak papierosy lub wódka dla innych ludzi. Nie mogłem bez tego żyć. Jednak moje fantazje dotyczyły mężczyzn i seksu z nimi, a nie kobiet. W tym czasie pojawiło się pierwsze czasopismo gejowskie, które co jakiś czas potajemnie, w różnych punktach miasta kupowałem.

Napisałem „co jakiś czas”, ponieważ żyłem jak na wahadle. Raz było to mocne postanowienie, że nigdy więcej, że Bóg może mi pomóc, uwolnić mnie. Albo będę żyć w celibacie, albo będę mógł się ożenić. Myśli o żonie, rodzinie i dzieciach były momentami, gdy wszystko wydawało się możliwe. A innym razem był to skrajny upadek w niemoralne, grzeszne zachowanie. Moralna nieczystość, gazetki, fantazje, marzenia o spotkaniu „kolegi do wspólnych spotkań”, oczywiście w wiadomym celu. Kilka razy byłem o krok od zamieszczenia ogłoszenia w gazetce albo odpowiedzenia na takie ogłoszenie.
Te dwie skrajności były jeszcze oddzielane okresami depresji, poczucia beznadziejności, myśli samobójczych, odcinania się od innych ludzi. Myślałem, że jestem beznadziejny, nie nadaję się do niczego, że nic nie ma sensu, że nawet nie mam odwagi przed innymi się przyznać do swojej orientacji.

Wiedziałem, co Bóg poprzez Biblię mówi o homoseksualizmie i zawsze zgadzałem się z tym, ZAWSZE. Odczuwałem ogromne obrzydzenie własną osobą, gdy ulegałem swojemu nałogowi, zaraz po fizycznej przyjemności przychodził ból psychiczny i duchowe obrzydzenie. To potwierdza, że było to duchowe zniewolenie i duchowy problem, ale wtedy tego jeszcze nie wiedziałem. Jakże pasowały do mnie słowa: gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię (Rz 7:15). Nienawidziłem siebie, swojej orientacji, myśli i fantazji. Nie wiedziałem, co zrobić. W okresach depresji i załamania duchowego myślałem, że skoro jestem, jaki jestem i nie mogę sobie z tym poradzić, nie mogę się zmienić i uwolnić, a Bóg tego grzechu nienawidzi, to powinienem popełnić samobójstwo, żeby już więcej nie grzeszyć i być u Boga. Takie były moje myśli. Lepiej się zabić, niż grzeszyć. Uwierzcie lub nie, uważałem siebie za śmiecia, poczucie własnej wartości było dużo poniżej zera.
Po pewnym czasie do gazet i fantazji doszedł internet, pełen obrzydliwości i sprośności oferowanej nawet za darmo dla każdego. Zdjęcia i krótkie filmiki dostarczały wiele pokus i dawały pożywkę mojemu grzechowi, myślom i fantazjom.

W międzyczasie działałem w Kościele, z radością chodziłem na nabożeństwa, pragnąłem służyć Bogu, ale szatan świetnie to pragnienie obrócił przeciwko mnie, bo zaczął mnie oskarżać, że nie mam prawa służyć Bogu, skoro jestem gejem, skoro moje ciało jest bezczeszczone niemal codziennie, skoro mam takie, a nie inne fantazje o mężczyznach.
Nie pisałem tego wcześniej, ale chcę mocno zaznaczyć, że NIGDY nie miałem stosunku płciowego z mężczyzną. Wszystko to, co opisuję, działo się w mojej głowie i sam na sam w moim pokoju. Teraz mogę dziękować Bogu, że nie dopuścił, abym poznał innego geja, ani tym bardziej zbliżył się do niego fizycznie.

Pomimo braku relacji z innymi osobami o tej orientacji seksualnej nabierałem przekonania, że jestem gejem i że muszę taki być, i nic z tym nie zrobię. W gorszych momentach ulegałem myśli wkładanej mi do głowy przez szatana, że Bóg mnie takim stworzył i muszę teraz nieść ten krzyż przez całe życie. Poddawałem też w wątpliwość fakt mojego nawrócenia, bo taką myśl szatan mi podrzucił. W głębi serca i myśli pragnąłem, aby pojawił się człowiek, przed którym mógłbym wyjawić swój sekret tak skrupulatnie chowany przed wieloma. Człowiek, który okazałby akceptację dla mnie, kategorycznie potępił grzech, ale i pomógł w walce z pokusami i grzechem. 

Długo nikt taki nie pojawił się na horyzoncie znajomych. Częściej słyszałem z ust członków Kościoła potępienie rzucane na gejów, lesbijki i pedofilów. Sam też to robiłem, aby się uwiarygodnić, czasami nawet sypnąłem siarczystym kawałem o „pedałach”. Nie było nikogo, o kim wiedziałbym, że umiałby, mógłby, chciałby zająć się moim problemem. Poza tym, kto mógłby się objawić jako pomoc, skoro nikt nie wiedział o moim problemie.
Jednak moje niezbyt częste i niezbyt gorące wołanie zostało wysłuchane. Bóg postawił przede mną takiego człowieka, stanął wprost przede mną i spytał: „Czy ty nie masz czasem problemu z facetami?” W pierwszej sekundzie nie zrozumiałem, o co mu chodzi, ale doprecyzował wypowiedź, że chodzi mu o sprawy ze sfery seksualnej. Nie, nie wyparłem się, bo w pewien sposób byłem gotów na tę rozmowę, pragnąłem jej. Tak zaczęło się pierwsze z wielu spotkań. Rozmawialiśmy o mnie, o dzieciństwie, o byciu nastolatkiem, o moim wychowaniu, o sytuacji w rodzinie, o relacjach z matką i ojcem. Musiałem prześwietlić siebie samego, przyjrzeć się z lupą swojemu wnętrzu. To właśnie ten duszpasterz otrzymał ode mnie prawo, by zadać każde pytanie z tej dziedziny, przed nim stałem się odpowiedzialny za swoje czyny, to on mnie zachęcał i korygował moje myślenie, pokazywał to, co Bóg o mnie myśli, to, co jest prawdą, a co fałszem. Dowiedziałem się, jak oddzielić ducha, duszę i ciało. Moja psychika, moje emocje, moje pragnienia zostały przebadane, zdiagnozowane i poddane leczeniu, Bożemu leczeniu. Nie było to łatwe, bo szatan nie poddaje się łatwo. 

Okazało się, tak jak już wspomniałem, że moje zniewolenie miało duchowy charakter. Wiedziałem, miałem przekonanie, że homoseksualizm jest grzechem, że fantazje o mężczyznach są grzechem, że onanizm jest grzechem, a mimo to tkwiłem w tym, zaplątany, szamoczący się jak w zaklętym kole, nie widząc szans wyjścia. A skoro zniewolenie było duchowe, to i takiego potrzebowałem uwolnienia. Podjąłem walkę, wspierany przez duszpasterza. Zdawałem mu relacje z każdego dnia, z tego, co myślałem, na co patrzyłem. Analizowaliśmy wszystko i badaliśmy w aspekcie duchowym. Z tygodnia na tydzień zauważałem zmiany we mnie, w mojej psychice, w myśleniu i emocjach. Dzięki Bogu trwałem w czystości cielesnej. Zacząłem zauważać kobiety i ich piękno fizyczne, to że są atrakcyjne seksualnie, a takich myśli nigdy wcześniej nie miałem. Może to niefortunne stwierdzenie, ale tak było - kobiety stawały się dla mnie atrakcyjne pod względem fizycznym. Szatan nie odpuszcza łatwo w żadnej sytuacji, więc czemu miałby mi ułatwiać sprawę. Podsuwał myśli, kierował wzrok na „ciekawe” męskie twarze, na plakaty ze zdjęciami mężczyzn reklamujących bieliznę itd. Czasami jedynym wyjściem było zamknięcie oczu lub patrzenie na czubki własnych butów i gorąca modlitwa do Pana i odganianie szatana w imieniu Jezusa Chrystusa. To nie była jazda „z górki na pazurki”. Bardziej przypominało to jazdę po wertepach, po szosie pełnej dziur i zasadzek, a w dodatku pod górę. 
W tamtym czasie bliski był mi werset z 1 Kor 10:13: Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść. Od Boga czerpałem siłę do przezwyciężania pokus. 

Pastor powiedział, że: „skoro Bóg uwalnia, to uwalnia całkowicie, niepołowicznie. Oznacza to, że może nie tylko zabrać chęć kontaktów z mężczyznami, czy pomóc ci żyć w celibacie, Bóg może przestawić twoją orientację seksualną na właściwe tory. Może, ale wiem, że nie u każdego tak się dzieje. Możesz pozostać homoseksualnym trzeźwym alkoholikiem – nie pijącym, ale do końca życia alkoholikiem”. Ja uwierzyłem, że mogę być heteroseksualny i zapragnąłem tego. Zapragnąłem być takim, jakim Bóg mnie „zaplanował” i o to Go prosiłem. Po prawie roku walki, Bożej pracy nade mną, wsparcia pastora mogłem powiedzieć, że jestem wolny. Był to cud Boży. Wiem o tym ja i mój duszpasterz, no i Pan, a teraz wy. Bóg zniszczył ten obóz szatana, który był tak mocno osadzony we mnie. Bóg uwolnił mnie od grzechu homoseksualizmu, całkowicie uwolnił.

Wiem, że jestem hetero i nie wątpię w to. Bóg pokazał mi, jak właściwie patrzeć na kobiety, jak mieć z nimi relacje, jak być czystym w Jego oczach. Pan uzdrawia, Pan uwalnia. Miłosierny i łaskawy jest Pan, cierpliwy i pełen dobroci (Ps 103:8).

„Chwała, Chwała, Alleluja porzuciłem brzemię swe.
Zawsze byłem przygnębiony, kiedy brzemię gniotło mnie.
Czuję radość, wielką radość, porzuciłem brzemię swe”.