Mam na imię Marzena i pragnę się podzielić tym, jak Bóg przez Ewangelię zmienił moje dawniej beznadziejne życie.
Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest Ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdemu, kto wierzy. Rzym. 1.16.
Gdy byłam dzieckiem, w naszym domu rodzinnym brakowało nieraz różnych rzeczy materialnych ale szczególnie brakowało prawdziwej miłości, ciepła,porozumienia i bezpieczeństwa. Tata miał problemy z alkoholem - bił mamę i nas. Często trzeba było uciekać w środku nocy i dobrze się przed nim ukryć, gdy był pijany. To był bardzo trudny czas. Brakowało mi motywacji do nauki. Chciałam uciec od tej okropnej rzeczywistości. Byłam zagubiona - nie podobało mi się to wszystko. Zazdrościłam moim szkolnym koleżankom, których ojcowie dbali o rodzinę. W marzeniach myślałam o "lepszym jutrze". Nie miałam z kim o tym poważnie porozmawiać. Pamiętam jak nieraz klękałam w kącie na klatce schodowej i usiłowałam rozmawiać z Bogiem, którego nie znałam. Nie miałam pojęcia, że Bóg jest żywy, że ukochał świat, że interesuje się mną osobiście, że mnie kocha i pragnie mego dobra. Wręcz przeciwnie - myślałam że jest bardzo surowy, odległy i wiele wymaga.Tak myślałam, bo dorośli go tak przedstawiali, a też dlatego, że z własnym tatą miałam złe relacje. W wieku nastoletnim narastał we mnie żal i nienawiść do ojca i po ukończeniu 18 lat rozpoczęłam samodzielne życie. Wcześnie rozpoczęłam pracę zawodową i wyszłam zamąż. Miałam swoją upragnioną rodzinę i sporo znajomych, ale to wszystko nie uleczyło mojego poranionego serca. Szybko się przekonałam, że życie dorosłych jest bardziej skomplikowane niż mi się wydawało. Miałam wiele pytań bez odpowiedzi i małe dzieci, które chciałam dobrze wychować, choć nie bardzo wiedziałam, jak to zrobić.
W międzyczasie umarła moja mama, która wołała o ratunek do Pana Jezusa. Ciężko zachorował też tata. Moje serce doznało jeszcze większego bólu. Obwiniając o to wszystko ojca, nie chciałam mu w ogóle pomagać. Czyniłam to sporadycznie. Dobrze, że trwało to krótko.
Bóg wkroczył w moje życie, widząc z czym się borykam. Miałam wtedy już 27 lat i był to wielki przełom. Wtedy pierwszy raz dowiedziałam się o Jego wielkiej, wiecznej miłości. To była prawdziwa rewolucja. Moja ciocia, która poznała Pana Jezusa jako swojego zbawiciela, modliła się, odwiedzała każdego z rodziny osobiście i opowiadała o swoim Zbawicielu. Podarowała mi Słowo Boże. Nareszcie nastała chwila szczerej rozmowy, na którą czekałam wiele lat. Długo rozmawiałyśmy. Czytałam w Biblii, co Bóg dla mnie uczynił i że wszyscy zgrzeszyli (Rzym. 3.23-24). Zrozumiałam z łaski Bożej, że problem tkwi w moim sercu, a jest nim każdy grzech i że ten sam problem mieli moi rodzice oraz że on jest powszechny. Dzięki niech będą Panu Jezusowi, że dał na to doskonałe rozwiązanie, dostępne dla każdego, kto tylko zechce je przyjąć. Wtedy uczyniłam ten najważniejszy krok. Nie chciałam już brnąć w przeszłości i tkwić w grzechach ginąc, lecz poprosiłam Pana Jezusa o przebaczenie i oczyszczenie. Zaprosiłam Go, by zamieszkał w moim sercu i był moim Panem. Czytając werset z Ewangelii Jana 3.16 w miejsce słowa "każdy" wstawiłam swoje imię. Doznałam wielkiej radości i pokoju, jakiego wcześniej nie znałam. Rozpoczęłam nowe życie. Wszystko stare przeminęło, a nowe zaczęło się rozwijać.
Dzisiaj wiem, że mogę z radością patrzeć w przyszłość, którą przygotowuje Pan Jezus. Jako Jego dziecko jestem w nim ukryta, a On jest moim najlepszym przyjacielem i doradcą. On mnie uczy przez Swoje Słowo, jak kochać Boga i ludzi. Daje zwycięstwo w różnych problemach, bo Jego telefon nigdy nie jest zajęty, jest też bezpłatny. On mi pomógł pojednać się z moim tatą, który też prosił Go przed odejściem do wieczności o zbawienie. Potem modliłam się zgodnie z obietnicą w Dziejach Apostolskich 16.31 o zbawienie dla innych z mojej rodziny. I Bóg wysłuchał, i kolejne osoby przyjęły Zbawiciela do swojego serca.
Dzisiaj moją pasją jest poznawanie Pana Jezusa jeszcze więcej i dzielenie się Nim z innymi. Dlatego zachęcam Ciebie kimkolwiek jesteś - przyjdź do Zbawiciela ze szczerym wyznaniem i proś, a otrzymasz życie wieczne i nowe serce, które będzie pragnęło podobać się Bogu tak, jak mówi Księga Ezechiela 36.25-27 i 2 Kor. 5.17.... "Kto zważa na Słowo znajduje szczęście, a kto ufa Panu jest szczęśliwy". Ps. 16.20.
To jest prawdziwy sens i cel życia. Uwielbienie i chwała za wszystko niech będzie Bogu w imieniu Pana Jezusa.