Wielka mądrość zawarta w Piśmie Świętym przyciągnęła mnie do Jezusa i Jego nauki, a następnie Duch Święty przekonał mnie, że Jezus jest Bogiem, a Jego słowa są Prawdą
Od lat poszukiwałem Prawdy i zastanawiałem się, jak żyć. Na początku zafascynowany byłem nauką i filozofią, ale podczas studiów nastąpiło rozczarowanie, kiedy uświadomiłem sobie, że nauka - biologia, astronomia, psychologia - nie ma odpowiedzi na wiele istotnych pytań. Co więcej, stoi ona na chwiejnych nogach składających się z założeń, hipotez i domysłów. Nastąpił kryzys egzystencjalny - mroczny okres w moim życiu.
Wtedy to właśnie Bóg wyciągnął do mnie pomocną dłoń, stawiając na drodze pastora Gary'ego Staaba mieszkającego nieopodal uniwersytetu w Lawrence (U.S.A.), gdzie wówczas studiowałem. Ten człowiek zaintrygował mnie swoją postawą i znajomością Pisma Świętego. Żył tak, jak nauczał, a miałem okazję spędzić w jego rodzinie mnóstwo czasu. Sprawił poprzez przykład i rozmowy, iż zacząłem chłonąć naukę Chrystusa i zacząłem rozumieć, co tak naprawdę oznacza bycie chrześcijaninem. Czułem po raz pierwszy obecność Ducha Świętego w swoim życiu. Czytałem Pismo Święte i rozumiałem tak wiele. Moje oczy i serce otwierały się coraz bardziej. Niestety, wyjazd do Anglii, odłączenie od wspólnoty i pozostawienie na pastwę losu samotnego, raczkującego chrześcijanina nie mogło się niczym innym skończyć, jak zwycięstwem szatana i powrotem do dawnych praktyk.Po powrocie do Stanów Zjednoczonych miałem okazję dalej obserwować i uczestniczyć w życiu Gary'ego i jego rodziny, a także pogłębiać naukę biblijną, ale nie nastąpił powrót do Chrystusa. Byłem zbyt mocno zajęty kończeniem studiów w Szkole Biznesu i poszukiwaniu pierwszej pracy. Miesiąc po otrzymaniu dyplomu dostałem wymarzoną pracę w amerykańskiej korporacji telekomunikacyjnej, jednej z największych firm na świecie. Po kilku miesiącach awansowałem na szefa marketingu. Życie było bajką i niczego mi nie brakowało. Myślałem, że się rozwijam, ale to była degradacja charakteru, jeżeli patrzeć przez pryzmat Chrystusowy. I wtedy właśnie nastąpił poważny kryzys. Musiałem zrezygnować z pracy i podjąć próbę ratowania dorobku moich rodziców. Ten kilkumiesięczny okres zrewidował moje patrzenie na biznes, sukces, własną osobę i generalnie całe życie. Ale wtedy jeszcze nie powróciłem do Boga. Bardzo obolały i wyczerpany postanowiłem odbudować swoje życie. Straciłem tak wiele - fantastyczną karierę, dużo zdrowia i narzeczoną. Ale żyłem. Nie wiedziałem, co dawało mi tę siłę; w pewnym momencie pomyślałem nawet, że to może sport, który uprawiałem…
Powróciłem do zawodu podejmując pracę w jednej z warszawskich firm konsultingowo-informatycznych. Pracowałem i zastanawiałem się nad tym, jak żyć i co chcę w życiu osiągnąć. Wcielałem w życie różne wzorce i zachowania, ale byłem zdegustowany kapitalistyczno-materialistycznym modelem, z jego obłudą, powierzchownością, małostkowością, blichtrem, sztucznością, egoizmem, kłamstwem i nieuczciwością dla zysku, zabieganiem o dobry wizerunek i dobre wrażenie niezależnie od tego, co w sercu i od tego, co dobre i właściwe. To nie życie, to tylko marna egzystencja. Czułem, że w oparciu o ten system nie można osiągnąć pełnego potencjału i pełni człowieczeństwa. Nie mogłem zaakceptować tego stylu życia. Nie chciałem tak żyć. Wiedziałem, że można przeżywać to życie lepiej, pełniej, więc szukałem dalej.
Pod koniec 2002 roku zostało mi tylko do „wypróbowania" - nie licząc destruktywnych rozwiązań - życie chrześcijańskie. Mądrość życiowa głoszona przez Chrystusa urzekła mnie. Miałem nadzieję w głębi serca, że znajdę Boga. Już wtedy wiedziałem, że najważniejszym celem w życiu jest powrót do Stwórcy. Wtedy właśnie dowiedziałem się o działalności dobrze mi znanego z USA - Kościoła Chrześcijan Baptystów. Poszedłem na spotkanie i nawiązałem kontakt z pastorem Piotrem Gadzińskim.
Zacząłem pogłębiać prawdy wiary i czytać Biblię. Po pewnym spotkaniu, na którym dowiedziałem się o naturze i działaniu Ducha Świętego, przyszedłem do domu i zostałem olśniony. Nagle wszystko się rozjaśniło i uświadomiłem sobie wiele rzeczy. To był piękny i niesamowity moment. W głębi serca pojawiło się przekonanie, że Jezus jest Bogiem, a Jego nauka Prawdą. Mogłem zrezygnować z mojego planu badania życia Chrystusa, zdarzenie po zdarzeniu i konfrontowania tego z „twardymi" faktami historycznymi. Nie potrzebowałem już tego! Historycznie udowodnione jest poza wszelką wątpliwość, że żył, nauczał i został ukrzyżowany Jezus z Nazaretu. W tamtym momencie poczułem, że jest Bogiem i już nie miałem wątpliwości. Od tamtego właśnie momentu rozpoczęła się seria niewiarygodnych zdarzeń w moim życiu, pokazująca realność i siłę Chrystusa. Zacząłem przebudowywać swoje życie, jednocześnie bliżej poznając mojego Zbawcę. Czytałem Jego Słowo, dziękowałem za to, co robi w moim życiu, prosiłem o prowadzenie, przychylność, mądrość i siłę. Zobaczyłem, że chrześcijańskie życie to zwycięstwo i prawdziwa radość. Bóg wydobywa z człowieka to, co najlepsze, jeżeli tylko pozwoli Panu Jezusowi zasiąść na tronie swojego życia.
Tak właśnie zaczęła się moja przyjaźń z Jezusem Chrystusem, osobą, która wywarła największy wpływ na dzieje ludzkości, nadal oddziałuje na wielu ludzi i jest Drogą do życia wiecznego.