Jezus kiedyś opowiadał przypowieść o dwóch drogach. Dziś chciałabym nieco inaczej na sprawę owych dróg spojrzeć.

Droga do Jezusa, do Boga, do Życia, do Prawdy, do Światłości. Droga w górę. Niełatwa, pełna stromych skał, półek skalnych, wąska, kręta... Droga pełna wyrzeczeń. Jak droga krzyżowa naszego Zbawcy.

           Jezus kiedyś opowiadał przypowieść o dwóch drogach. Dziś chciałabym nieco inaczej na sprawę owych dróg spojrzeć.

            Droga do Jezusa, do Boga, do Życia, do Prawdy, do Światłości. Droga w górę. Niełatwa, pełna stromych skał, półek skalnych, wąska, kręta... Droga pełna wyrzeczeń. Jak droga krzyżowa naszego Zbawcy. Nie jest na niej wesoło, nikt nie skacze, nikt nie tańczy. Nie słyszysz tam żadnych instrumentów. A jednak słyszysz tam śpiew. Wśród bólu, jęków, zmagań, trudów... Słyszysz śpiew uwielbienia... Widać przez całą drogę ludzkie zmagania. Ze swoim ciałem, z czasem, z wiatrem, z grzechem, wreszcie z samym diabłem. Mimo całej walki jaką toczą ci ludzie, widać na ich twarzach radość, uśmiech. „Coś jest w tej wspinaczce, skoro są tacy radośni” – myślisz. Tak. Nie coś a właściwie Ktoś. Sam Jezus Chrystus przez swojego Ducha i swoich aniołów jest z nimi. Nie ma tam wielu ludzi bogatych, mądrych. Przeważnie są to ludzie biedni, pokrzywdzeni przez los, przez innych, a nawet przez samych siebie. Wyrzutki społeczeństwa, kalecy, chorzy, głodni. Jednak kiedy porozmawiasz z nimi, widzisz w ich oczach cos niesamowitego. Ten żar w oczach, ta miłość w sercach... Dosłownie jak w bajce. Czasem w całej tej wspinaczce zdarzy się, że ktoś się zagubi. Oprócz tego szlaku jest co kawałek jakaś dróżka wydająca się być nie tak stromą, bardziej zacienioną, atrakcyjniejszą... Mimo, że szlak jest dobrze oznakowany w całej mordędze wędrówki wielu często wchodzi tam. Końcem jednak jest wejście na drugą drogę, o której napiszę później. Część ludzi zawraca, jednak niektórzy tak się zapędzają, że nie mają siły zawrócić. Często są już zbyt bezsilni, uwikłani w pnącza, zastraszani przez węże i inne dzikie zwierzęta. Każdy z tych ludzi ma w ręku mapę, na butach haki, przewiązany jest liną, na plecach ma cały ekwipunek potrzebny by się wspinać. Niektórzy próbują odłożyć cokolwiek, żeby łatwiej było się wspinać. W efekcie, w którymś momencie spadają do miejsca w którym porzucili część bagażu. Często później muszą tych rzeczy szukać, kopać. I na tym tracą swój cenny czas. Są też tacy, którzy mając swój sprzęt, widząc pozostawiony sprzęt zabierają go, po czym mają tak dużo bagażu, że nie są w stanie iść dalej. Musza przystanąć, zrobić porządek z bagażem i zostawić to, co nie należało do niego. Każdy ma do przejścia swój odcinek drogi. Nikt nie wie jak długo ma iść ani kiedy będzie koniec. Ale idą, by zdobyć nagrodę.

            Druga droga jest drogą łatwą. Jest prosta, a raczej powiedziałabym jest jak równia pochyła. Droga jest szeroka, nikt tam nie dba o żadne zasady, brak jakichkolwiek zakazów, nakazów. Słychać ciągły śmiech, gwar, pogoń za przyjemnościami. Żadnego wyrzekania się, żadnego bagażu. Chociaż mają mapy, nikt z nich nie patrzy na nie, nie odszukuje prawidłowego szlaku. Niektórzy mówią: „Nie obchodzi mnie to” inni mówią „Po co mi jakaś wspinaczka, wysiłek, ja robię to co chcę” Nie wiedzą, że biegną wprost w gardziel przepaści z której nie ma wyjścia. Jednak co jakiś czas, są drogowskazy kierujące na właściwy szlak. Niełatwo jest tam wejść, gdyż dróżki są strome, wąskie i potrzeba odszukać całego ekwipunku alpinisty. Poza tym pełno jst dzikich zwierząt, węży, pająków, które odstraszają chętnych. Ci jednak, którzy z powodu ciągłej gonitwy w dół dostają zadyszki, albo ci którzy zaczynają rozmyślać o mapie, którą mają tam gdzieś, wchodzą za tymi drogowskazami na ten właściwy szlak. Cała większość natomiast, ze śmiechem na ustach prze naprzód. „Po trupach” do celu. Rozpychając się łakociami, nie rozglądając się na boki. Wielu nie wie po co biegnie, ale biegnie, bo tak robią wszyscy. W oczach zmęczenie, na twarzach smutek, irytacja. Pustka, wypalenie, gniew, beznadzieja... Niewielu zdąży wyhamować przed przepaścią... I mimo że na początku dostali mapy, alpinistyczny sprzęt, linę, buty z hakami... tak naprawdę przegrywają. Mapy wypłowiałe, podarte, sprzętu brak, z liny strzępy, haki pozdzierane... Mkną na zatracenie.

            A ty na jakiej drodze znajdujesz się dzisiaj? Może po przeczytaniu tej historii, zastanowisz się nad swoim życiem? Jeszcze dziś jest łaska i dzień zbawienia! Nie zwlekaj!